Przynajmniej do kolejnego razu 😉
Z nawykami już tak jest, że łatwo wypadają nam spod kontroli; moim nałogiem podróżniczym są powroty do Wenecji – a w konsekwencji pytania znajomych – dlaczego wybieram to samo, jak wokół tyle fajnych miejsc… No właśnie – czemu?
Wjazd pociągiem do miasta robi robotę; po obu stronach okna woda, po której wydaje się jechać pociąg; drobiazg – ale szczegóły mają znaczenie.
W opcji z przylotem bezpośrednim, do miasta trafiamy taksówką wodną / wodnym tramwajem i jednym z pierwszych widoków są kamienice wokół Canale Grande.
Hotele w Wenecji słyną ze zwalających z nóg cen. Jednak zdarzają się też takie jak Hotel Flora, który łączy w sobie wenecką atmosferę, świetne położenie i akceptowalny koszt noclegu.
Miasto żyje kulturą. Nie mam na myśli tylko tych znanych galerii, jak Plazzo Grassi, czy kolekcja Peggy Guggenheim – ale przede wszystkim niepowtarzalne wystawy czasowe rozrzucone w kamienicach po mieście; koncerty, eventy, pokazy… biennale i festiwale. Żaden z naszych wyjazdów nie był podobny i mam wrażenie (trzeba to sprawdzić sic!), że nawet cotygodniowe powroty, różniłyby się od siebie.
Niemal każda kamienica opowiada inną historię właścicieli; wiele z nich kryje prywatne ogrody – schowane przed wścibskimi turystami. Niektóre z dzielnic tętnią studenckim życiem, a wokół otwierają się nowe knajpki.
Chociaż trudno w to uwierzyć, w miejsca turystyczne zaglądamy rzadko i zwykle w godzinach porannych lub późno-wieczornych. Mamy tu też swoje perełki, w których czujemy się już jak domownicy 😉
Zawsze marzyłem o tym, aby tu mieszkać (trzymajcie kciuki!). Teraz już chyba nieco bliżej do odpowiedzi na pytanie: dlaczego? 🙂